Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych
30 03 2013 Komentarze : Brak komentarzy »Kategorie : blog
Podczas wczorajszej sesji Rady Miejskiej powróciła sprawa nagrobków przy ul. Obrońców Pokoju i zgodności z prawem wydzierżawienia gminnej działki pod tą ekspozycję. W świetle nowych faktów i dokumentów przedstawionych na sesji przez radnego Zbigniewa Łagodzińskiego wynika, że wcześniejsze wątpliwości w tej sprawie oraz skarga mieszkańców nie były wcale takie bezzasadne. Radni Zbigniew Łagodziński i Sebastian Pawlak złożyli w tej sprawie interpelacje. Poniżej przedstawiam nagrania z wczorajszej sesji:
wystąpienie-radnego-Łagodzinskiego-w-sprawie-nagrobków
debata-w-sprawie-nowych-faktów-dotyczących-sprawy-nagrobków
Rada zajmowała się sprawą nagrobków 4 miesiące temu stwierdzając bezzasadność skargi mieszkańców. Podczas prac Komisji Rewizyjnej, a także w trakcie 25 sesji radnym wmawiano, że teren na którym stoją nagrobki jest “białą plamą” Niestety informacji tej nie ma w protokole Komisji Rewizyjnej, jest jednak w protokole z sesji (całe szczęście). Przewodnicząca Komisji Rewizyjnej Teresa Wnuk mówiła wtedy: „Komisja przeanalizowała bardzo wiele wątków, kilka razy spotykaliśmy się, prosiliśmy na nasze spotkania Pana Burmistrza i Panią Kierownik Referatu, która stwierdziła, że Burmistrz może wydzierżawić taki teren, który jest „białą plamą” w planie zagospodarowania przestrzennego (…)”.
Dziś wiemy, że o żadnych białych plamach nie może być mowy. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego miasta Łęczna i jego zmianami uchwalonymi uchwałą Rady Miejskiej Nr LI/417/2002 przedmiotowa działka położona jest w obszarze wydzielonym linią rozgraniczającą tereny o różnym sposobie użytkowania oraz granicą strefy funkcjonalno - przestrzennej z wyłącznym przeznaczeniem tego terenu pod ścieżki turystyczne, spacerowe i rowerowe. Dodatkowo plan miejscowy nie przewiduje w tym miejscu jakiejkolwiek zabudowy i prowadzenia działalności gospodarczej. Starosta Łęczyński wydał w tej sprawie odpowiednią decyzję. Na jakiej więc podstawie Pani kierownik referatu PGM Halina Stasiewicz twierdziła, że teren jest “białą plamą”. Wyjaśnienia w tej sprawie mam otrzymać pisemnie. Czy Urząd Miejski dysponuje innym planem niż ten dostępny w BIPie? Dlatego mam podejrzenia, że radni mogli zostać wprowadzeni w błąd. Okaże się niebawem. Poniżej mapka przedstawiająca miejsce gdzie stoją nagrobki według planu miejscowego.
Sprawą zajmował się także Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, który stwierdził naruszenie prawa budowlanego. Sprawa trafiła także do Wojewody lubelskiego. W wydanej decyzji ostatecznej Wojewoda stwierdza, że o przeznaczeniu działki decyduje jedynie plan zagospodarowania przestrzennego uchwalony przez Radę Miejską. O możliwości sytuowaniu inwestycji w danym terenie rozstrzyga Starosta Łęczyński. Burmistrz Łęcznej nie posiada kompetencji do decydowania o możliwości realizacji obiektów i urządzeń na działce i nie jest organem rozstrzygającym o inwestycji. Mało tego, wojewoda przypomina burmistrzowi Kosiarskiemu, że zgodnie z art 6 Kodeksu postępowania administracyjnego powinien działać na podstawie przepisów prawa.
Na tym jednak nie koniec. Podczas sesji kierownik Stasiewicz zakwestionowała wyżej przedstawione decyzje i upiera się, że przez teren na którym stoi ekspozycja nagrobków nie biegną żadne ścieżki turystyczne i rowerowe. Burmistrz także nie miał za wiele mądrego do powiedzenia. Pokazał za to festiwal swojej kultury osobistej i kłębiącej się w nim chyba frustracji, że sprawa wyszła na jaw. Wolał obrażać wszystkich dookoła - łęczyńskiego przewoźnika, kupców, pracowników wojewody, starostwa itd. O nas radnych nie wspominam. Posłuchajcie Państwo rozmowy Pana Kosiarskiego z dziennikarzem Radia Lublin - TUTAJ. Wypada się tylko wstydzić, że tak zachowuje się osoba reprezentująca Łęczną.
Pani Stasiewicz oraz burmistrz Kosiarski idą w zaparte, że wszystko jest zgodnie z prawem. Czy więc 3 różne organy mylą się w swoich decyzjach, a burmistrz ma rację? Póki co dokumenty świadczą co innego. Pytaniem jest czy burmistrz oraz podlegli mu urzędnicy nie wiedzieli o przeznaczeniu w/w terenu, czy może celowo wprowadzili w błąd Komisję Rewizyjną, a później Radę Miejską dla osiągnięcia pozytywnego dla siebie rozstrzygnięcia oddalającego skargę mieszkańców? Pod koniec kwietnia będzie już chyba wszystko jasne.
O sprawie pisze też radny Sebastian Pawlak- TUTAJ
Kolejny raz Biuletyn Informacyjny finansowany z pieniędzy publicznych służy burmistrzowi i jego ekipie do atakowania opozycji. Tym razem w słowach nie przebiera dyrektor CK Eugeniusz Misiewicz widocznie niemogący się pogodzić z niedawną krytyką związaną z adaptacją poddasza Centrum Kultury na pomieszczenia noclegowe.
Poprzednim razem biuletyn posłużył jako tuba propagandowa w grudniu. Wtedy również był to numer świąteczny. Z jednej strony składa się życzenia, a z drugiej atakuje niewygodnych radnych. Tym razem atakuje dyrektor Misiewicz (jedynka “Wspólnej Sprawy” w wyborach do Rady Powiatu - bez powodzenia) w rozmowie prawdopodobnie z Grzegorzem Kuczyńskim (choć do końca nie wiadomo - brak podpisu pod artykułem). Pan dyrektor próbuje usilnie chyba wytłumaczyć mieszkańcom zasadność powstania w CK miejsc noclegowych za dość duże pieniądze. Zarzucanie mi i radnemu Sebastianowi Pawlakowi totalnego negowania wszelkich działań podejmowanych w CK i przez CK i tym podobnych bzdur uważam za śmieszne. Dyrektor jednostki organizacyjnej gminy nie powinien oburzać się w ten sposób tylko dlatego, że radni na prośbę mieszkańców zażądali informacji publicznej o kosztach związanych z powstaniem w Ck wspomnianych miejsc noclegowych i trzeba było taką odpowiedź przygotować. Swoją drogą Panie dyrektorze, wielu mieszkańców Łęcznej wolałoby, żeby w Łęcznej powstawały miejsca parkingowe, a nie noclegowe. Miejsca parkingowe kosztują zdecydowanie mniej, a służą większej ilości mieszkańców.
Inną zastanawiającą sprawą jest jednak fakt, że dyrektor CK atakuje radnych - członków organu kontrolnego w stosunku do Centrum Kultury w Biuletynie Informacyjnym wydawanym przez Urząd Miejski z pieniędzy publicznych. Naiwnym będzie ten kto pomyśli, że nie dzieje się to za przyzwoleniem burmistrza Teodora Kosiarskiego. W jakiej sytuacji stawia to także Grzegorza Kuczyńskiego (redaktora naczelnego biuletynu)? Czy tak ma wyglądać rzetelność dziennikarska? Przecież to redaktor naczelny odpowiada za treści zamieszczone w biuletynie. Przypomina mi to artykuł w gazecie “Pojezierze”, w którym po kolejnej podwyżce za wodę i ścieki atakowała mnie bezpodstawnie Przewodnicząca Borkowska, a cała sprawa skończyła się na publikacji przez gazetę sprostowania.
Atakowanie w Biuletynie Informacyjnym wydawanym za publiczne pieniądze radnych mających swoje, a zarazem inne niż Panowie ze “Wspólnej Sprawy” zdanie jest totalnym aktem rozpaczy i bezradności. Biuletyn jeśli już istnieje ma służyć informowaniu mieszkańców, a nie być tubą propagandową jednej opcji politycznej. Ostatnie działania burmistrza zaczynają budzić coraz większe wątpliwości prawne. Dość silne umocowanie organu wykonawczego gminy w strukturze władzy samorządowej nie może go jednak czynić wójtem na zagrodzie. Należy pamiętać, że urząd nie jest prywatnym folwarkiem, a burmistrzem się bywa - czasem zbyt długo.
W dni dzisiejszym otrzymałem odpowiedź burmistrza w sprawie stanowiska, które złożyła grupa radnych opozycji wzywającego do podjęcia działań zmierzających do zmian uchwał śmieciowych. Tym razem odpowiedź jest obszerna i odnosi się do wielu wątków, jednak optymizmem nie napawa. Taniej raczej nie będzie, a wszystko to podobno dla dobra wspólnoty samorządowej.
Burmistrz stwierdza, że większość mieszkańców odebrała uchwały śmieciowe jako niesprawiedliwe w wyniku braku dostatecznej i klarownej informacji. Mieszkańcy podobno nie rozumieją też dlaczego mają ponosić dodatkowe koszty. Według gospodarza miasta obecny system śmieciowy jest też bardzo kosztowny. Naprawdę ciężko to zrozumieć, gdyż obecnie przy stawce 7,26 za śmieci niesegregowane, kwota ta pokrywa już wszystkie koszty w tym dzierżawę pojemników. Nie wiem czy burmistrz sam rozumie skąd ta podwyżka cen. Kalkulacja cenowa jaką przedstawił mieści się na kartce A4 i raczej nie będzie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Zgodnie z przewidywaniami burmistrz nie zamierza różnicować stawek opłat oraz wprowadzić mieszanych metod naliczania opłaty śmieciowej. Ma to niby powodować zwiększenie kosztów obsługi administracyjnej. Ciekawe dlaczego? Przecież już dziś mieszkańcy bloków płacą inaczej niż mieszkańcy domków jednorodzinnych. Koszty administracyjne też maja wzrosnąć z niezrozumiałych powodów. Zatrudnionych ma być specjalnie dwóch pracowników, a koszty mają wynieść 120 tys zł - wynika to z kalkulacji cenowej przestawionej radnym. Według burmistrza obecny czas to najgorszy moment na wprowadzenie zmian w systemie. Kiedy więc wprowadzać zmiany? Inne gminy robią to obecnie, bądź już zrobiły. Gdy system zacznie działać, na gruntowne zmiany będzie za późno, możliwe będą tylko korekty, o których zresztą burmistrz wspomina.
Myślę, że tak naprawdę urząd nie wie ile będzie kosztować cały “system śmieciowy”. Dopiero po przetargu zamierza weryfikować obecne założenia. Czy możemy liczyć na obniżkę cen, skoro stawki są już ustalone? Czy naprawdę nie da się zróżnicować stawek dla najuboższych, czy rodzin wielodzietnych? Odsyłanie ich do opieki społecznej jest raczej nie na miejscu! Z opłaty śmieciowej gmina nie zakupi także pojemników oraz worków do zbierania odpadów komunalnych - zrobią to właściciele i zarządcy nieruchomości. Według burmistrza dzięki temu opłaty śmieciowe nie wzrosną. Ciekawe na kogo jak nie na mieszkańców spadną te koszty. Jest to zwyczajne zakłamywanie rzeczywistości. Jestem przekonany, że przy stawkach 9 i 14 zł gmina mogłaby kupić pojemniki. Jeżeli tego nie zrobi, niemałe koszty poniosą mieszkańcy.
Na koniec już burmistrz porównuje debatę w sprawie śmieci do debaty nad cenami za wodę i ścieki. Tu trzeba przyznać mu rację. Obie sprawy są podobne. Budzą wątpliwości zarówno prawne jak i merytoryczne uzasadnienie tych podwyżek jest wątpliwe. Za obie usługi trzeba w Łęcznej płacić i płakać, ale to wszystko przecież dla dobra wspólnoty samorządowej, ale chyba z perspektywy wygodnego fotela w urzędzie na Pl. Kościuszki. Wydaje się, że burmistrz nie zamierza póki co nic zmieniać. Będzie drożej, a deklaracje, że może za jakiś czas coś się zweryfikuje są raczej złudnymi obiecankami. Myślę, że w takim razie grupa radnych weźmie na siebie ciężar skonstruowania projektu uchwały, który zróżnicuje stawki i metody naliczania opłaty śmieciowej. Postaramy się udowodnić, że jednak SIĘ DA.
Panie burmistrzu parafrazując, a zarazem podsumowując Pańską odpowiedź stwierdzam, że Pańska wieloletnia, konsekwentna podwyżkowa polityka niesie za sobą długofalowy negatywny skutek dla prawidłowego rozwoju społecznego, gospodarczego i cywilizacyjnego wspólnoty samorządowej i jest bardzo krótkowzroczna.
Warto wrócić jeszcze do wydarzeń z ostatniej sesji Rady Miejskiej i przedstawić Państwu kolejne przykłady łęczyńskiej doktryny prawnej i naruszeń prawa, jakie miały miejsce w związku z uchwaleniem planu pracy Rady Miejskiej oraz planu pracy komisji rewizyjnej. Tym razem w kilku miejscach naruszono Statut Gminy Łęczna.
Najpierw radni uchwalili plan pracy Rady Miejskiej, który w swojej zawartości zawierał już postanowienia sprzeczne ze statutem. Dodatkowo uchwałę podjęto z naruszeniem § 21 ust. 2 Statutu Gminy Łęczna, który stanowi, że na ostatniej sesji w roku, Rada na wniosek Przewodniczącego uchwala ramowy plan pracy i sposoby jego realizacji w następnym roku. Rada przyjęła plan pracy 27 lutego, a projekt uchwały w tej sprawie parafowany został przez prawnika rady miejskiej w dniu 15 stycznia. Ciekawostką jest, że w uzasadnieniu do projektu uchwały zacytowano § 21 ust. 2 Statutu ale bez jego początku, czyli bez słów: „na ostatniej sesji w roku”. Działanie celowe? Czyżby “lub czasopisma” po łęczyńsku? Poniżej możecie Państwo posłuchać całości debaty nad planami pracy rady i komisji rewizyjnej.
dyskusja-nad-planem-pracy-rady-i-komisji-rewizyjnej
Po uchwaleniu planu pracy rady przyszedł czas na plan pracy komisji rewizyjnej, który jak się okazało nie ma nawet formy uchwały. A przecież forma uchwały jako sposób wypowiadania się rady w sprawach wynikających z przepisów materialnego prawa administracyjnego jest jedynym sposobem uzewnętrzniania stanowiska rady, nawet, jeśli nie wynika to wprost z przepisu prawa. Na ten argument odpowiedziano mi, że do tej pory nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Radni nie wiedzieli też za czym będą głosować, ponieważ nie dostali planu pracy komisji wraz ze wszystkimi materiałami na sesję na 7 dni wcześniej. Stanowi to naruszenie § 22 ust. 3 statutu gminy. Plan pracy w postaci kartki papieru dostarczono radnym na 5 minut przed głosowaniem.
Komisja rewizyjna jako wnioskodawca powinna przedstawić projekt uchwały zawierający plan pracy komisji przewodniczącemu rady, co najmniej na 10 dni przed datą sesji. Wynika to wprost z § 45 ust. 4 Statutu Gminy Łęczna, który stanowi, że wnioskodawca – o ile nie jest nim Burmistrz – przedstawia projekt uchwały Przewodniczącemu Rady, co najmniej na 10 dni przed datą sesji. Naruszono więc § 45 ust. 4 statutu.
Kolejnym naruszeniem prawa jest niedotrzymanie terminu, w którym Rada Miejska w Łęcznej powinna zatwierdzić plan pracy komisji rewizyjnej na rok 2013. Według § 77 ust. 1 statutu komisja rewizyjna przedkłada radzie do zatwierdzenia plan pracy w terminie do dnia 30 stycznia każdego roku“. W omawianym przypadku plan pracy komisji stał się przedmiotem obrad sesji w dniu 27 lutego 2013 r. Nie zachowano, więc terminu wynikającego z § 77 ust. 1 Statutu Gminy Łęczna.
Nie miałem zastrzeżeń merytorycznych do obu planów pracy, jednak nie można patrzeć obojętnie na kolejne przypadki łęczyńskiej doktryny prawnej i wybiórczego stosowania prawa. W dyskusji przedstawiłem powyższe naruszenia, jednak nie zrobiło to większego wrażenia na koalicyjnych radnych. W końcu to oni mają większość, przegłosować mogą wszystko. Mam nadzieję, że tej sprawie jak i sprawie prywatnego castingu burmistrza przyjrzy się teraz organ nadzoru w osobie wojewody i nie pozwoli na takie praktyki.
Od wczoraj trwa ofensywa medialna burmistrza Kosiarskiego mająca na celu uzyskanie utraconego dofinansowania na budowę zapowiadanego od 2 lat miasteczka ruchu drogowego przy ul. Wiosennej. Burmistrz jest oburzony decyzją wojewody o wycofaniu województwa lubelskiego z tego projektu. Na ostatniej sesji burmistrz na pytanie w temacie prywatnego castingu w UM stwierdził, że mogę sobie w tej sprawie pisać nawet do Prezydenta, mój problem. Teraz sam skarży się na wojewodę i pisze do Premiera w sprawie miasteczka rowerowego. Rozpoczęła się wojna na górze, a mieszkańcy Os. Bobrowniki zostali kolejny rok na lodzie i bez jakichkolwiek inwestycji.
Podczas wczorajszej konferencji prasowej burmistrz w niepochlebnych słowach wypowiadał się na temat Pani wojewody oraz jej urzędników. Twierdził, że tematu nie odpuści i miasteczko powstanie. Tylko co w sytuacji gdy dofinansowania jednak nie będzie? Czy miasto wykona wtedy inwestycje ze środków własnych? Raczej wątpię. Oczywiście miasteczko rowerowe to ważna inwestycja, szczególnie, że praktycznie od 2010 r. na Os. Bobrowniki jedyna. Można odnieść wrażenie, że dla burmistrza Kosiarskiego stała się wręcz sztandarową. Gdy nie dawno burmistrz poparty przez radnych (nawet z tych z Os. Bobrowniki) wycofywał z wieloletniej prognozy finansowej gminy remonty dróg na osiedlu nie robił żadnych konferencji prasowych i do Premiera nie pisał. A tą decyzją mieszkańcy stracili znacznie więcej.
W odpowiedzi na zarzuty burmistrza wojewoda wydała oświadczenie, w którym znaleźć można ciekawą informację. “Miasto Łęczna nie zostało wybrane w drodze konkursu ofert, o którym mowa w art. 162 pkt 4 ustawy o finansach publicznych, ani w żadnej innej procedurze o podobnym charakterze, a jako podmiot wnioskujący o przyznanie środków publicznych, nie przedstawiło oferty wykonania zadania, zgodnie z art. 47 powołanej wyżej ustawy. Okazuje się też, że burmistrz nie zawarł też żadnego porozumienia lub umowy z wojewodą, a wysyłane były tylko listy intencyjne, które zdaniem wojewody nie dają podstaw do uzyskania środków finansowych na ten cel.
Jak widać każdy organ przedstawia sprawę inaczej. Czy Premier oraz politycy PSLu, do których o pomoc zwrócił się burmistrz wyjaśnią sprawę i doprowadzą do budowy miasteczka rowerowego pokażą zapewne najbliższe tygodnie, a może i miesiące. Pozostało tylko trzymać kciuki.
Ciekawy tylko jestem, czy burmistrz w zamian za miasteczko rowerowe wykona w tym roku jakąś inną inwestycję, np remont jednej z dróg? Ostatnio znalazł 400 tys zł na odszkodowanie, 600 tys zł na boisko - może znajdzie też jakieś środki na inwestycje na Os. Bobrowniki. Mam wrażenie i chyba nie tylko ja, że skończy się na medialnym szumie i ani miasteczka, ani żadnej innej inwestycji mieszkańcy Bobrownik na swoim osiedlu w tym roku nie zobaczą.
W dniu 4 stycznia 2013 r. na stronie internetowej Urzędu Miejskiego w Łęcznej pojawiło się ogłoszenie o treści: „Burmistrz Łęcznej poszukuje osoby na stanowisko specjalisty do spraw inwestycji komunalnych. Zainteresowani, z wykształceniem technicznym i stażem pracy na podobnym stanowisku, powinni składać CV wraz z listem motywacyjnym i referencjami w Urzędzie Miejskim w Łęcznej do końca stycznia 2013 r. wraz z informacją na kopercie „Specjalista do spraw inwestycji”. Warunki pracy i płacy zostaną przedstawione podczas bezpośrednich rozmów z zainteresowanymi”.
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej zapytałem burmistrza Kosiarskiego oraz mecenas odpowiedzialną za obsługę prawną Rady czy był to konkurs na stanowisko w urzędzie miejskim oraz na podstawie jakich przepisów to ogłoszenie zostało zamieszczone. Poniżej możecie Państwo posłuchać nagrania całej dyskusji w tej sprawie. Proszę zwrócić szczególną uwagę na sposób w jaki burmistrz odpowiada na pytania radnych.
dyskusja-w-sprawie-konkursu-w-um
Z wyjaśnień jakie otrzymaliśmy okazało się, że Pani mecenas nie była w stanie określić jakie przepisy regulują ten twór pod nazwą “burmistrz poszukuje osoby na stanowisko…”. Na pewno nie ma to nic wspólnego z ustawą o pracownikach samorządowych, która to szczegółowo reguluje zasady zatrudniania pracowników w urzędach jednostek samorządu terytorialnego. Wychodzi więc na to, że burmistrz Kosiarski przeprowadził sobie prywatny casting, w którym chciał zobaczyć czy w Łęcznej są osoby posiadające satysfakcjonujące go kwalifikacje. Okazało się, że wśród 3 osób , które złożyły aplikacje i przystąpiły do castingu żadna nie spełnia burmistrzowskich wymagań. Co byłoby w sytuacji, gdy któraś z osób spełniłaby wymagania? Czy wtedy burmistrz ogłosiłby konkurs pod wymagania i konkretnego kandydata, a następnie przyjął go do pracy? Ciekawostką jest, że o tym przesłuchaniu kandydatów burmistrz słowem nie wspomniał w sprawozdaniu z pracy między sesjami, za to ciągle wspomina tam o różnego rodzaju spotkaniach czy przedłużaniu pozwolenia na sprzedaż piwa, wina i wódki. Czy to nie dziwne?
Moim zdaniem mogło dojść tu do naruszenia ustawy o pracownikach samorządowych. Do tej pory nie wiadomo czy burmistrz szukał kandydata na stanowisko w urzędzie miejskim, czy może w jakiejś jednostce organizacyjnej gminy, a może i w PGKiM. Jedno jest pewne - swoim działaniem wprowadził w błąd osoby zainteresowane zatrudnieniem w urzędzie. Kandydaci nie mieli możliwości optymalnego przygotowania się do rozmowy kwalifikacyjnej, a burmistrz nie miał podstaw prawnych do poszukiwania kandydatów do pracy w trybie innym niż regulowany przez ustawę o pracownikach samorządowych.
Mam nadzieję, że sprawą prywatnego castingu organizowanego przez burmistrza Kosiarskiego w Urzędzie Miejskim w Łęcznej zainteresuje się organ nadzoru w osobie wojewody lubelskiego. Ja ze swojej strony chciałem burmistrzowi przypomnieć, bo widocznie po 10 latach pełnienia funkcji publicznej jeszcze nie jest tego świadomy, że według Konstytucji RP oraz Kodeksu postępowania administracyjnego organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Urząd natomiast nie jest prywatnym folwarkiem, nawet dla burmistrza Kosiarskiego.
Sprawę przedstawia także radny Sebastian Pawlak TUTAJ.